Istnieje w teorii organizacji
ciekawa teoria. Zgodnie z nią struktura urzędowa, która liczy około 1000 i
więcej urzędników, zaczyna się tak bardzo zajmować sama sobą, że reszta świata
nie jest jej już do niczego potrzebna. No, prawie niczego, bo ktoś tych
urzędników i ich urząd musi utrzymać… Poza tym jednak wymiana pism i odpowiedzi
pomiędzy poszczególnymi komórkami takiego molocha, ustalanie obszarów
kompetencji i podległości pomiędzy nimi oraz podobne biurokratyczne zabawy
pochłaniają praktycznie cały czas i energię jego pracowników.
Tak się jakoś składa, że MEN razem
z kuratoriami tę granicę tysiąca urzędników przekroczyło. No i, jak się
okazuje, jakieś ziarno prawdy we wspomnianej teorii tkwi. MEN próbuje zarządzać
oświatą dyktując nawet takie szczegóły jak poprawne ustawienie ławek i krzeseł
w klasach. Nie sądzę by to miało sens – o takich rzeczach powinien decydować
nauczyciel stosownie do okoliczności i potrzeb, które występują w tysiącach
trudnych do przewidzenia wariantach. Jest jednak dziedzina, w której tej
instytucji nic nie wyręczy. Ta dziedzina nazywa się koordynacja. Okazuje się,
że MEN akurat z tym sobie nie radzi i nawet z tego powodu nijakiego dyskomfortu
nie czuje. Mamy akurat, ogłoszony, trzeba trafu, przez MEN, Rok Odkrywania
Talentów. Jednym z głównych miejsc ich odkrywania są olimpiady przedmiotowe.
Wiadomo od lat, że sporo ich uczestników startuje w więcej niż jednej z nich i
to często z wielkim sukcesem. Taką grupę olimpiad stanowią szczególnie np.
matematyczna, informatyczna, fizyczna i techniczna. Naturalną rzeczą byłaby
taka koordynacja właśnie terminów zawodów pomiędzy olimpiadami by uniknąć ich
pokrywania się. To było i jest idealne zadanie dla MEN, na dodatek niezbyt
skomplikowane, i bardzo trudne dla poszczególnych komitetów olimpiad. No i
akurat w Roku Odkrywania Talentów mamy tak ustawione ogólnopolskie finały
wspomnianej grupy olimpiad, że wszystkie odbywają się w ciągu jednego tygodnia
około 10 kwietnia. Co oznacza, że niektórzy finaliści, i to ci najlepsi, albo
będą musieli dokonać dramatycznego wyboru rezygnując z któregoś finału albo tylko
wpadną na chwilę na jeden z finałów żeby„zaliczyć” udział w nim. W każdym razie
niejeden z tych, fetowanych oficjalnie talentów, ani sam nie będzie miał szansy
ani nie da jej innym, sprawdzenia się w normalnych warunkach olimpijskiej
batalii. A wszystko dlatego, że komuś w MEN się nie chciało, ktoś czegoś nie
umiał i nie wiedział…