wtorek, 7 października 2014

Lem i ALTRUIZYNA



 


Altruizyna


    Wiele osób tak bardzo chciałoby przysporzyć bliźnim dobra, że są, w imię tego dobra, stosować środki, które akurat tego dobra nie przyniosą, za to ilość zła w świecie pomnożą jak najbardziej. Podobny los spotkał występującego w naszych mediach jako ekspert od wszystkiego prof. Janusza Czapińskiego. Profesor ów, którego już tu w swoim  kąciku gościłem, od pewnego czasu daje wyraz zaniepokojeniu umiejętnościami Polaków w zakresie wspólnej pracy w grupie. Uchodzi jego uwadze, że ta współpraca jest przede wszystkim pochodną stosowanych powszechnie sposobów kierowania i zarządzania. Receptę widzi więc w uczeniu owych umiejętności w szkole. W niedawnym zaś wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wręcz postuluje ministerialny przymus grupowych form zajęć. Wyobraźmy sobie jednak , że ministerstwo stosowny przepis wyda. Wyda choćby po to by sobie PR poprawić szybką reakcją na istotny medialnie problem. W przepisie tym  zaś nakaże jakieś formy pracy w grupie stosować. Do tego jeszcze, wzorem ostatniego 10-lecia, wykonanie owego przepisu udokumentować. Cóż za problem – parę wpisów, gdzie trzeba, kilka plakatów wg.instrukcji i pod kontrolą nauczyciela, parę zdjęć uśmiechniętych  buź i grupowe działania mamy dla wizytacji (przepraszam-ewaluacji) udokumentowane...  Że zaś od tego akurat umiejętności pracy w grupie nie przybędzie, za to demoralizacji i owszem, to już zupełnie inna historia.

     Akurat polskie doświadczenie jest tu bardzo obfite – próby przerabiania „zwykłych zjadaczy chleba” w „anioły” przy pomocy sprzecznych z tą „anielskością” narzędzi (czyli przymusu i manipulacji) kończą się zawsze skutkami przeciwnymi do zamierzonych, często humorystycznymi. Ich autorom, zanim przyjdzie im do głowy kolejny podobny pomysł, proponuję nieco lektury. Mogą zacząć od opisów spektakularnych klęsk podobnych przedsięwzięć w przeszłości, ale i nieco literatury pięknej nie zawadzi. Stanisław Lem poświęcił przynajmniej  kilkanaście swoich kpiarskich utworów fantastyczno-naukowych podobnym pomysłom. Szczególnie polecam ”Altruizynę”. Ten tytułowy środek  miał  uwrażliwiać na cierpienie innych istot  w bliskim otoczeniu. Potraktowany nim osobnik miał sam odczuwać ich ból. W założeniach pomysłodawców powinno to spowodować erupcję chęci niesienia im pomocy. W rzeczywistości jednak  okazało się, że kamieniami odganiano wszystkich cierpiących byle dalej od siebie. Efekt współodczuwania cierpienia bowiem malał wraz ze wzrostem odległości od cierpiącego ...